Odcinek 75

Blady strach padł na kraj. Zatrzęsły się nogi najtęższym zakapiorom, postrachom szkolnych korytarzy i podwórek. Co bardziej nerwowe piękności gminnych dyskotek chirurgicznie usuwały kolczyki oraz inny złom z nosów, pępków i widocznych części ciała. Szczęśliwe dni przeżywali fryzjerzy, tnąc do gołej skóry przez lata hodowane irokezy, dredy wraz z pozostałymi futrzanymi oznakami młodzieżowego buntu i niezależności. Obowiązujący dotąd tylko w najsłuszniejszych politycznie kręgach styl a'na zero" robi zawrotnš karierę. Goła, wygolona glaca czaszki świadczy przecież o tym, że jej posiadacz nie ma pod spodem nic do ukrycia. Pod bujnymi lokami może kryć się wszystko. Z myślą włącznie.

W najgłębszej tajemnicy starzy emerytowani pedagodzy wyciągali spod stosów węgla zakonspirowane w piwnicy egzemplarze "Poematu pedagogicznego" sławiącego największe osiągnięcie radzieckich pedagogów spod znaku F. E. Dzierżyńskiego, jakimi były kolonie wychowawcze dla młodzieży nie całkiem dostosowanej do najlepszego dla wszystkich i jedynie słusznego ustroju. Wypisy z tego dzieła na skrzętnie ukrywanych dyskietkach krążyły wśród ciał pedagogicznych i przedmiotów ich wysiłków, wzbudzająąc przerażenie przed nieuchronnie zbliżającymi się giereformami.

- Co to będzie, co to będzie?! - jęczała przez sen przerażona dziatwa, a szczególnie ci, którzy nieopatrznie wdali się w publiczne wyrażanie swych uczuć dla Największego Pedagoga Naszych Czasów, Słońca Wiedzy i Wychowania.

- Ciemno wszędzie, ciemno wszędzie... - szeptali niedouczeni jeszcze nauczyciele, z trudem lokując się w nowej, prostej i bezukładowej rzeczywistości, z mozołem wyzwalając się z szarej sieci wykształciuchów.

Były jednak nawet w Mieszcznie miejsca, gdzie panował słuszny zapał i optymizm. Sztaby wyborcze pracowały pełną parą. Wybory zarządu Ogródków Działkowych były tuż-tuż. W gorących rockowych rytmach sportowa walkę o głosy wyborców prowadził komitet "Kupą mości Państwo". Jego lider, od niepamiętnych lat dobrze się zapowiadający polityk lokalny Rysio Bańka stawiał na młodych.

- Ogródki potrzebują nowej jakości! Czas na zmiany integrujące podzieloną społeczność działkowców! - wzywał nieprzekonanych. Trójka liderów jego stronnictwa licząca łącznie okrągłe dwieście lat gwarantowała, że jeszcze długo sprawy młodych będą rozstrzygane w ogródkach z najwyższą uwagą i kompetencją. Jako projekt wiodący KMP proponowało budowę w ogródkach narodowego stadionu futbolu amerykańskiego. Odsłaniając makietę budowli, Rysio Bańka głosił natchnionym dyszkantem:

- Nigdzie w naszym wielkim kraju nie ma jeszcze miejsca do tej gry, która najlepiej rozwija cechy współczesnego człowieka! Silnego, odpornego na ciosy, ale rycerskiego...

- Z łbem zakutym w hełm! - zrymował ktoś z sali.

- Z łbem... - powtórzył odruchowo Rysio, ale w porę spojrzał na kwaśną minę siedzącego w pierwszym rzędzie eksperta profesora pułkownika. Zorientował się, że chyba nie jest to komplement dla modelowego członka działkowego ogródka.

- Uczciwość, sumienność i doświadczenie będą naszym największym atutem! - zakończył, podnosząc nad głową złączone ręce w geście, jaki ćwiczył od wielu tygodni pod okiem utytułowanego doradcy.

Tuż obok, w jednej z licznych w Mieszcznie sal sportowych odbywało się przedwyborcze spotkanie innego komitetu wyborczego. Liczba jego członków od kilku miesięcy błyskawicznie wzrastała. W Mieszcznie nawet wystarczyła do wypełnienia miejsc na krzesłach ustawionych wokół boiska do tenisa. Stołowego.

- Sprawny Porządek zwycięży! - bojowym zawołaniem ugrupowania rozpoczął jego lider zwany Młodym Prezesem.

- Zwycięży, zwycięży, zwycięży! - gromko odkrzyknęli zgromadzeni. Jedynie zajmujący miejsce przy krótszym końcu stołu przedstawiciele prawdziwego biznesu Włodek Maciejko i Henio Krótki bez entuzjazmu mruknęli coś pod nosem.

- Uczciwość, sumienność i doświadczenie będą naszym największym atutem! Zrobimy w końcu porządek w ogródku! - kontynuował Młody.

- A zaczniemy od młodzieży - dodał ostrzyżony firmowo młodzian siedzący po prawej stronie Starego Prezesa. - Żadnych portek z krokiem w kolanach, żadnych kapturów na oczach, żadnych kudłów do ramion! Wszystko odprasowane w kancik!

- Tylko bez kantów panowie, tylko bez kantów - mitygował kandydat na prezesa ogródków, od lat ceniony w sferach wędkarskich pan Poranek.

- Nie mamy nic do ukrycia! Przeciwnie, chcemy odkryć wszystko, co dotąd w naszych ogródkach było złe. Chcemy coś dla nich zrobić! - ciągnął Młody Prezes.

- No z tym odkrywaniem to bym się tak nie spieszył - mruknął Henio Krótki, spoglądając na Prezesa.

- A tak naprawdę to co macie nam do zaofiarowania? - Włodek Maciejko był jak zawsze do bólu konkretny.

- My, ludzie interesu zawsze się dogadamy - pan Poranek poklepał Włodka po ramieniu. Starał się o podtrzymanie atmosfery konstruktywnego współdziałania.

- Dobra, dobra. A konkretnie? Co z naszym pięknym, słynnym na cały świat podziemnym dworcem? Bez tego okna na świat nasze ogródki będą nadal zapyziałym miejscem wypoczynku dla emerytów i bezrobotnych.

- No wicie, rozumicie... - Stary Prezes zaczął się jąkać. - Nasi koledzy z Olsztyna...

- Mają nas w dupie! - skonkretyzował Henio z właściwą sobie bezpośredniością.

- Tak nie można! - żachnął się pan Poranek. - To nas obraża!

- Eee tam, zaraz obraża. To, jak to się u was mawia? Ooo - skrót myślowy! - roześmiał się Włodek Maciejko. - To macie coś konkretnego dla naszego ogródka czy nie?

Marek Długosz


Wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc do rzeczywistoœci jest całkowicie przypadkowe.

2006.10.25