Dodatek wydawany przy współpracy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

NASZE PEREŁKI

EKO KUREK 2 (1/06)

Podobnie jak w roku ubiegłym, w okresie letniego wypoczynku zamieszczać będziemy na naszych łamach wkładkę EKO KUREK 2. Dodatek o charakterze ekologicznym ma zachęcać Państwa do aktywnej formy wypoczynku. W trakcie wędrówek pieszych i rowerowych odwiedzicie Państwo najpiękniejsze miejsca powiatu szczycieńskiego. Poznacie historie i legendy związane z naszymi "perełkami", ciekawostki przyrodnicze, dotrzecie do gospodarstw ekologicznych i agroturystycznych, które, jak żadne inne, są miejscami szczególnie przyjaznymi środowisku. To Państwo wskazywać będziecie współtowarzyszom swoich podróży właściwe zachowania, postawy, tak, by móc wrócić za rok i zastać przyrodę w niezmienionym kształcie.

MIEJSCE, KTÓRE POLECAM...

BOGUSŁAW PALMOWSKI, dyrektor "Społem" PSS

- Bardzo lubię łączyć wysiłek fizyczny z bliskim kontaktem z przyrodą. Jeśli tylko jest ładna pogoda, wspólnie ze znajomymi siadamy na rowery i jedziemy do odległych o 30 km Babięt. Tam robimy sobie trzygodzinną przerwę i przesiadamy się na kajaki. Pobyt nad Krutynią to wielka przyjemność. Jeśli nie ma zbyt dużo turystów, można tu do woli rozkoszować się pięknem przyrody i idealną ciszą. Słychać tylko świergotanie ptaszków i pluskanie się ryb. Po takiej półtoragodzinnej wycieczce, mimo wysiłku związanego z wiosłowaniem, czuję się ukojony i zrelaksowany. Taka forma spędzania wolnego czasu jest znakomitym sposobem na odreagowanie stresu, najlepszym lekarstwem dla osób przesiadujących wiele godzin za biurkiem. Gorąco polecam wszystkim aktywny wypoczynek na rowerze i kajakach. A zimą? Oczywiście narty! Tyle mamy dookoła Szczytna lasów, że i wtedy jest doskonała okazja, żeby połączyć piękno przyrody z pożytecznym wysiłkiem.

Rowerem po okolicy

SZLAKU LEŚNYCH SKARBÓW

TRASA: Szczytno - Leśny Dwór - Wólka Szczycieńska - Siódmak - Lipnik - Nowe Gizewo - Szczytno

Licząca 22 km trasa bierze swój początek na wiodącym do Strugi, ulubionym przez rowerzystów, spacerowiczów, a nawet rolkarzy, asfalcie. Jedziemy wijącą się wśród zieleni szosą, by z wygodnej drogi skręcić w lewo i dalej przemieszczać po wyłożonym betonowymi płytami podłożu.

DRZEWO WIERNOŚCI

Po krótkim czasie docieramy do miejscowości o nazwie Wólka Szczycieńska. Skręcamy w lewo i zatrzymujemy przy niezwykłej 700-letniej lipie, zwanej drzewem wierności. Podziwiamy pomnik przyrody o siedmiu konarach. Stare drzewo, gdy dobrze wsłuchamy się w łkanie wiatru poruszającego jego listowiem, opowie nam legendę z przeszłości. Dawno, dawno temu w tym miejscu młoda i piękna gęsiarka miała schadzki z gajowym. Młodzian delikatnie muskał włosy dziewczęcia, obejmował kibić i szeptał czułe słówka. Ale w chacie było jeszcze sześć jej sióstr. One także wodziły oczami za chłopakiem. A że jedna była piękniejsza od drugiej, a młodzian obrotny... wnet każdej szeptał to samo. Panny szybko odkryły, że są oszukiwane. Stwierdziły, że tak dalej być nie może, czas stanąć na ślubnym kobiercu, niechaj wybiera. Wystrojone, z wiankami kwiecia na głowie, wszystkie siedem stawiły się na schadzce. Chłopak zamiast zawstydzić się, zaśmiał szyderczo i odparł, że nie chce żadnej z nich, bo głupie i biedne, a żeni się właśnie z młynarką. Przeklęły oszusta urażone dziewczęta i dumnie unosząc głowy ruszyły w świat, by tam szukać szczęścia. Znalazły je, potwierdza to stara lipa. Wycieczkę do drzewa wierności zaleca się przyszłym małżonkom, ponoć dotknięcie kory drzewa gwarantuje dozgonną wierność i miłość małżeńską. Nie zaszkodzi to sprawdzić.

OPUSTOSZAŁA STACYJKA

Z Wólki kierujemy rowery w stronę Siódmaka. Do tej miejscowości prowadzi wysadzona starymi klonami droga. Mijamy pola i pastwiska, a śpiew ptaków potęguje nasze zespolenie z naturą. Wieś wita nas spokojem i silnym zapachem obornika - ot, swojskie klimaty. Witani przez kołujące boćki mijamy wioskę, w której pośród murowanej zabudowy zachowały się dwie, dobrze utrzymane drewniane chałupy. Tuż za Siódmakiem przy kapliczce po lewej stronie znajduje się cmentarz ewangelicki. Ocalały nieliczne płyty nagrobne, a ozdobą cmentarzyka jest misternie wykonany metalowy krzyż. Po minięciu przejazdu kolejowego skręcamy w prawo, by zatrzymać się przy wiacie dawnej poczekalni. Doskonale zachowana drewniana stacyjka wspaniale wkomponowała się swoim jaskrawym kolorytem w okalającą ją zieleń. Licząc na to, że już wkrótce nieczynna poczekalnia zostanie zakwalifikowana do zabytków klasy zero ruszamy w dalszą drogę.

KRÓLOWA DAGLEZJA

Po krótkiej podróży docieramy do szosy Szczytno - Warszawa. Przystajemy na dłuższą chwilę, by przepuścić pędzące w obie strony samochody. Dotychczasowa wyprawa sprawiła, że zupełnie zapomnieliśmy o pędzie naszego życia i o tym, że istnieją szybkie i głośne pojazdy.

Nareszcie możemy pokonać szosę i znów zagłębić w leśne ostępy. Jedziemy na swoich bezgłośnych jednośladach cały czas prosto. Przyroda natychmiast ukazuje nam swoje nieprzebrane skarby. Tu dzięcioł w drzewo puka, tam kukułka kuka, a tuż przed nami ruda wiewiórka zamiata puszystą kitą, skręcającą lekkim łukiem w prawo, naszą drogę...

W tym miejscu przystajemy, by choć z daleka popatrzeć na górującą nad okolicą daglezję. Zastanawiające, skąd na naszych terenach północnoamerykański iglak? Jedni tłumaczą to prosto i zwyczajnie - Niemcy sprowadzili ten gatunek w nasze okolice. Ale inni, uwielbiający tajemnicze opowieści, obecność daglezji w tym miejscu tłumaczą tak.

W piękny, słoneczny dzień na wycieczkę do lasu wybrała się Królowa Daglezja. Wraz z damami dworu spacerowała po ścieżkach. Nagle zrobiło się ciemno, a z nieba zaczęły płynąć potoki wody. Ulewa zaskoczyła wszystkich. Z piskiem dworki rozproszyły się w różne strony. Królowa także zaczęła uciekać. Schronienie znalazła pod jednym z drzew. Samotna i zagubiona tuliła się do pnia, a gdy w chroniące ją liście zaczął łomotać grad, załkała ze strachu. Nawałnica, tak jak nagle się pojawiła, tak też nagle skończyła. Znów zaświeciło słońce, a ptaki ze zdwojoną siłą rozćwierkały się wokoło. Daglezja wyszła ze swojej kryjówki i długo stała nie wiedząc, w którą udać się stronę. W końcu ruszyła przed siebie. Szła nawet gdy zapadł zmrok. W końcu zmęczona ułożyła się pod jednym z drzew. Znaleźli ją dobrzy ludzie, a ona z wyczerpania nie pamiętała kim jest. A że miała na sobie zieloną sukienkę, a we włosach moc sosnowych igieł zaczęto nazywać ją Jedlicą Zieloną. Długo wracała do sił otoczona opieką mieszkańców leśnej głuszy. Zaprzyjaźniła się z ludźmi, wśród których przyszło jej teraz żyć. Z biegiem lat pamięć poczęła wracać, ale nie chciała opuszczać leśnego zacisza. Uprosiła jedynie, by na powrót zaczęto nazywać ją królewskim imieniem. Czasem ogarnęła ją tęsknota za dawnymi laty, wówczas szła w las i w samotności oddawała się wspomnieniom. A gdy kres jej życia nadszedł, pochowano ją pośród leśnej zieleni, na jej grobie wyrosło dumne i strzeliste drzewo, które do dziś zachowało swą królewską dostojność.

LAS WOŁA NAS

Poznawszy historię Daglezji jedziemy dalej. Teraz nasza droga będzie wiodła cały czas prosto. Otoczy nas bezkresny las, który zadziwi bezmiarem zielonych jagodzin przetykanych różnorodnym kwieciem. I nim się spostrzeżemy, wnet dotrzemy do drogi Szczytno - Zabiele w niedalekim sąsiedztwie leśniczówki Lipnik. Skręcamy w lewo i szosą, którą tylko od czasu do czasu jadą samochody, wracamy do domu.

Trasa niezbyt długa, łatwa, przyjemna i jakże wzbogacona o tajemnice drzew. Warto oznakować ja specjalnymi znakami dla rowerzystów. Niestety, w okolicach Szczytna nie ma jeszcze oznakowanej trasy rowerowej. Ta wspaniale nadaje się na rodzinne wycieczki rowerowe. Zwiedzanie okolicy i poznawanie sekretów drzew można połączyć z wyprawą na grzyby lub jagody.

GS-K WŚRÓD LASÓW I PASTWISK

Spotkanie z agroturystyką - WAWROCHY

Wiele osób wolne od licznych i jakże męczących obowiązków zawodowych chwile pragnie spędzać w naturalnych warunkach, stąd zapotrzebowanie na wypoczynek w wiejskich gospodarstwach agroturystycznych. Takich miejsc z cichą, ekologiczną i wolną od miejskiego gwaru przestrzenią powstaje coraz więcej. Prowadzący je właściciele stwarzają możliwość powrotu do czasów naszych przodków. Czynią wszystko, by w atmosferze prostoty zatrzymać pęd życia. Uświadamiają, że istnieje jeszcze sielskie i beztroskie życie zgodne z odwiecznymi prawami natury.

Jedno z takich gospodarstw, położone w Wawrochach wśród lasów i pastwisk, należy do Elżbiety i Zdzisława Kobusów. Malowniczy zakątek oddalony jest od Szczytna o 11 km. Do tej gościnnej posiadłości można dotrzeć szosą lipowiecką albo przez Rudkę oraz Prusowy Borek. Można też dojechać kierując się z Rudki na Czarkowy Grąd. Dróg jest wiele, ale wszystkie prowadzą do Kobusówki, jak nieoficjalnie nazywana jest baza wypadowa przez wielu odwiedzających ją gości. Państwo Kobusowie agroturystyką zainteresowali się w 2000 r. Początkowo dość nieśmiało wdrażali w życie różne pomysły. Dziś specjalizują się w hodowli koni, bydła opasłego, a także zajmują się uprawą zbóż. Od roku zabiegają o uzyskanie statusu gospodarstwa ekologicznego. Na rozległych pastwiskach wypasają konie, które stanowią wspaniałą atrakcję dla wszystkich gości. Można przejechać się bryczką po pięknej okolicy lub pospacerować. Tamtejsze lasy obfitują w grzyby, teraz w poziomki i jagody, że każdy może do woli skosztować tych skarbów natury.

Pani Elżbieta to urodzona gawędziara i przewodniczka. Doskonale zna każdy zakątek i umie oprowadzić gości po lesie. Ciekawie opowiada o tajemnicach przyrody. Wesoła gospodyni potrafi też w jednej chwili wyczarować smakowitą potrawę.

Pan Zdzisław, choć na jego barkach spoczywają wszelkie prace w obejściu i na polu, nie stroni od gości, jednak od spacerów woli powożenie bryczką. Rozparty na koźle, pokazuje swoim pasażerom życie lasu oraz ekologiczne uprawy. Przy okazji podaje cenne informacje o porach siewu czy też zbioru plonów. Pan Zdzisław lubi też żartować i chętnie opowiada różne anegdotki, np. o tym jak pozbyć się stonki czyhającej na oblężenie kartofliska. Tłumaczy, że najpierw trzeba pole zaorać, przygotować redliny, a ziemniaki... najlepiej zasadzić w innym miejscu, wyprowadzając armię stonki po prostu w pole.

Odwiedzający gospodarstwo turyści oprócz przejażdżki bryczką mogą dosiąść koni pod bacznym okiem Ani i Mariusza - dorosłych dzieci właścicieli. Mogą też obcować z innymi zwierzętami. Swoje gniazdo mają tam bociany, gniazdko uwiły sobie też dudki, które każdej wiosny z radością witane są przez gospodarzy i ich gości.

Państwo Kobusowie przez cały rok zapewniają gościom moc atrakcji. Najłatwiej o niezapomniane wrażenia latem, gdy cała przyroda po prostu z nimi współpracuje. Zimą, gdy spadnie śnieg organizują kuligi, mają też na swoim koncie przygotowanie Narciarskiego Biegu Mazurów. Dwa przeprowadzone dotąd biegi to na razie tylko zabawa, ale nie przestają marzyć, by tej zabawowej dyscyplinie nadać rangę prawdziwych zawodów na wzór Biegu Jaćwingów w Gołdapi.

Gospodarstwo państwa Kobusów zostało w tym roku dostrzeżone przez Kapitułę Jurandową. Zdobyło wyróżnienie za wybitne osiągnięcia w dziedzinie agroturystyki.

Właściciele cieszą się z tego i zgodnie mówią, że sukces i zadowolenie osiąga się tylko wtedy, gdy kocha się własną pracę i umie żyć w zgodzie z otaczającą przyrodą

G.S-K

KONKURS DLA CZYTELNIKÓW

(Z NAGRODAMI)

Jaki ptak uwił sobie gniazdko w gospodarstwie państwa Kobusów?

Na trzy pierwsze osoby, które zadzwonią do nas z poprawną odpowiedzią - czeka nagroda. Będzie nią przejażdżka bryczką.

(red)

2006.07.12