Zdawałoby się, że styczeń jest miesiącem zimowym, tymczasem nic na to nie wskazuje. Śniegu nie widać, globalne ocieplenie dowodzi, jak tylko może, swego istnienia. Wiosenne roślinki wyskakują z podziemia, a kilka dni temu słyszałem nad Szczytnem klangor żurawi.

Kapelusze i czapki
John Wayne. Czy można go sobie wyobrazić bez kapelusza?

W przedpokoju naszego domu starannie wypucowana na zimowy sezon watowana kurtka wisi bezużytecznie na wieszaku. Podobnie oryginalna, skórzana czapka-uszanka, którą przed laty przywieziono mi w prezencie z ukraińskiego Doniecka. Chodzę zatem po mieście w przewiewnym płaszczyku oraz kapeluszu, a jedyne co mam przy sobie zimowego, to opony na kołach samochodu. Wkładając kapelusz przyszło mi na myśl, że jest to nakrycie głowy dzisiaj mało popularne, a w Szczytnie niemal zupełnie nieużywane. Mógłbym po nazwisku wymienić tych kilku miejscowych panów, którzy, podobnie jak ja, pozostali wierni owemu tradycyjnemu okryciu. Napisałem tradycyjnemu, bowiem jest to rodzaj nakrycia głowy o długiej historii, pełnej symbolicznych znaczeń.

Mniej więcej do połowy ubiegłego wieku kapelusz noszono nie tak jak dzisiaj do płaszcza, czy jesionki, ale o każdej porze roku, jako nieodłączną część ubrania.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.