"PORÓŻNIŁ ICH FOTEL"

Z Krzysztofem Mańkowskim znam się od 20 lat, jeszcze z boisk piłkarskich, kiedy on był zawodnikiem, a mi zdarzało się sędziować mecze mistrzowskie drużyny, w której grał. Traktowałem Krzyśka bardzo poważnie jako dobrego i uczciwego kolegę, aż do czasu, gdy zagłosował przeciwko mnie trzy lata temu, w sprawie odwołanie mnie z funkcji członka Zarządu Powiatu. Starosta podjął taką decyzję na skutek wyrażenia przeze mnie opinii o tym, że jest ogólnie mówiąc satrapą i nie nadaje się do pełnienia tak ważnej funkcji, ponieważ złamie każdą umowę, jeżeli to przyniesie mu doraźne korzyści. Przed tamtym głosowaniem ostrzegałem K. Mańkowskiego, jak i innych radnych, żeby miał (mieli) odwagę przeciwstawić się samowoli Kijewskiego, że będzie to dla starosty ostrzeżenie przeciwko przedmiotowemu traktowaniu ludzi, którzy mają własne zdanie i samodzielne myślenie. Jednak w głosowaniu Mańkowski był przeciwko mnie, a po głosowaniu powiedział mi "...Krzysiu, to jest polityka, a łamanie umów jest jej elementem". Przeraziło mnie takie myślenie i powiedziałem mu, że przyjdzie taki czas, że i on zostanie "wystrychnięty na dudka" przez Kijewskiego. I tak się stało. Nie pomogło mu koniunkturalne bycie świadkiem na ślubie Kijewskiego z nową małżonką. Teraz K. Mańkowski mówi do prasy, że nigdy nie był w wielkiej komitywie z Kijewskim. Myślę, że bycie świadkiem na czymś ślubie zawsze się wiązało z wzajemnym zaufaniem stron - a tutaj...?

Obecne biadolenie Mańkowskiego na Kijewskiego, że "on zawsze chce być piękny i młody, że zerwał wcześniejsze ustalenia" itp. budzi politowanie połączone z zażenowaniem. Aż się tutaj prosi przypomnieć Mańkowskiemu: "Krzysiu, to jest polityka, a zrywanie wcześniejszych ustaleń jest jej elementem". To klasyczny przypadek mentalności Kalego: "jak Kali ukraść krowa, to cacy, jak Kalemu ukraść krowa, to be". A słowa goryczy Mańkowskiego: "Nawet moi najwięksi przyjaciele zwyczajnie sprzedali się za czapkę gruszek czy srebrników" jest również potwierdzeniem tezy, że mój dawny przyjaciel K. Mańkowski całkowicie się zatracił w postrzeganiu tego, co kogoś dotyczy, a jego w identycznych sytuacjach. Uważam, że dobrze się dzieje, jak czasem "psu naleje się trochę wody do uszu", nawet po trzech latach.

Krzysztof Pawłowicz, radny Rady Powiatowej w Szczytnie

"GORYCZ SUKCESU"

Panie Krzysztofie

Z wielkim zdziwieniem przeczytałem Pana list ("KM" nr 27/06), który miał być odpowiedzią na moją sugestię, że imprezy organizowane przez Stowarzyszenie "Nawa" mało mają wspólnego z imprezami sportowymi, a raczej z imprezami promocyjno-rekreacyjno-propagandowymi. To jest jedynie mój punkt widzenia. Uważam, że w imprezach organizowanych raz na rok trudno mieć wpływ na kształtowanie rozwoju fizycznego, psychicznego i osiągnięcie celów wychowawczych. Nie wiem, czym zdenerwowałem tak Pana, że postanowił wylać na mnie wiadro pomyj. Nigdy nie zarzucałem Panu, a także Pani Ziółek, że nie prowadzicie dobrej roboty. Mnie tylko chodziło o oddzielenie sportu od rekreacji i imprez propagandowych. W swych oskarżeniach posunął się Pan tak daleko, że zarzuca mi brak odpowiedniego zachowania podczas odprawianej mszy na stadionie. Zapewniam Pana, że nie palę papierosów od pięciu lat, a zachować się potrafię w każdej sytuacji. Pana wyimaginowane oskarżenie mogło być wynikiem zjawiska "fatamorgana", które występuje przy wysokich temperaturach i wtedy widzimy to, co chcemy, a nie faktycznie to, co się dzieje. Dziwne, że nie widział Pan jak podczas mszy kilkunastu chłopców, uczestników "Parafiady" grało obok w piłkę i nikt im na to nie zwrócił uwagi. Napisał Pan, że mój poziom inteligencji jest bardzo niski, a także nie mam odpowiedniej wiedzy, żeby być radnym i myślę jak stary milicjant. Panie Krzysztofie - ilość przebiegniętych kilometrów nie daje podstaw do osądzenia innych ludzi. To wyborcy dokonują wyboru radnych i oni lepiej niż Pan znają kandydatów. Nigdy nie wstydziłem się tego, że byłem milicjantem i nie popełniłem czynu, za który musiałbym się wstydzić. Mam spore doświadczenie w kierowaniu organizacjami sportowymi.

Wierzę, że zarówno Pan jak i ja prowadzimy działalność, która ma na celu upowszechnianie kultury fizycznej wśród młodzieży i dyskutować będziemy tylko merytorycznie. Spodziewam się, że następne listy będzie Pan pisał z chłodną kalkulacją, a nie po zbyt długich spacerach na słońcu z odkrytą głową.

Ze sportowym poważaniem

Sławomir Ignatowski, radny Miejski, v-ce Prezes MKS Szczytno

2006.07.12