Niezdrowa atmosfera panuje w pasymskiej jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej. Jej prezes oskarżany o samowolę i postępowanie niezgodne ze strażackim kodeksem odpiera zarzuty i sugeruje, że padł ofiarą rozgrywek przedwyborczych.

Rozpaleni strażacy

FERALNA AKCJA

Do bulwersującego zachowania prezesa pasymskiej OSP miało dojść pod koniec czerwca ubiegłego roku. Strażacy odebrali wezwanie o powalonym drzewie. Za kierownicą wozu bojowego zasiadł Janusz Sz., pełniący w jednostce funkcję kierowcy. Z notatki sporządzonej przez strażaków wynika, że od prezesa czuć było alkohol. Na miejscu zdarzenia, mimo że formalnie jako kierowca nie odpowiadał za dowodzenie akcją, starał się mieć decydujący wpływ na jej przebieg. W efekcie doprowadziło to do przepychanek i wyrywania sobie z rąk piły spalinowej. Zapędy prezesa udało się okiełznać dopiero na drodze szantażu: strażacy postraszyli go, że poproszą o pomoc stojących tuż obok policjantów. Pod notatką imieniem i nazwiskiem podpisało się pięciu biorących udział w akcji członków OSP Pasym. Pismo miało dotrzeć do komisji rewizyjnej jednostki, zarządu gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych oraz burmistrza miasta i gminy Pasym.

BRAK DOWODÓW

O sprawie szczegółowo informuje Benedykt Młynarski, przewodniczący Komisji Rewizyjnej w pasymskiej Radzie Miejskiej, członek tamtejszej OSP i wiceprezes Zarządu Gminnego ZOSP.

- O notatce dowiedziałem się od przewodniczącej komisji rewizyjnej jednostki Małgorzaty Piotrowskiej. Poprosiłem ją o pismo, bo chciałem nadać sprawie jakiś bieg - relacjonuje Młynarski.

Jego starania zaowocowały najpierw kilkoma spotkaniami w strażnicy, do których doszło w lipcu i sierpniu.

- Byli na nich ludzie uczestniczący w akcji i prezes. Przeprowadziliśmy męską rozmowę, podczas której strażacy potwierdzili wersję wypadków przedstawioną w notatce - opowiada Młynarski i dodaje, że uczestnicy zebrania nie chcieli wszczynać procedury wymiany zarządu z racji, że byłyby to już trzecie wybory w trakcie bieżącej kadencji.

Stanęło na tym, że Sz. będzie warunkowo pełnił swoją funkcję do końca kadencji, a więc do końca 2005 roku.

Na rozmowach z prezesem zakończyła swoje prace również komisja rewizyjna. Sprawę rozpatrywano też na forum Zarządu Gminnego ZOSP. Konsekwencji wobec Sz. nie wyciągnięto jednak żadnych.

STRAŻACKI BAŁAGAN

Zdaniem Młynarskiego domniemane pijaństwo prezesa to tylko niewielki fragment nieprawidłowości mających miejsce w pasymskiej jednostce. Radny uważa, że zła jest już sama struktura organizacyjna tamtejszej OSP.

- Nie może być tak, że prezes pełni jednocześnie funkcję kierowcy i wyjeżdżając na akcje musi podporządkowywać się dowodzącemu naczelnikowi, który automatycznie jest wiceprezesem OSP. Wywołuje to niepotrzebny bałagan - twierdzi Młynarski.

Lista zarzutów, jakie stawia Sz. jest dłuższa. Dotyczą one między innymi samowolnego wykorzystywania samochodu strażackiego i nieodnotowywania w żaden sposób tych wyjazdów. Radny zarzuca też prezesowi dosyć niefrasobliwe dysponowanie finansami OSP i wydatkowanie pieniędzy bez zgody zarządu.

OSOBISTE URAZY

Niewiele do powiedzenia na temat sprawy mają władze pasymskiej jednostki. Jej naczelnik Jan Piotrowski twierdzi, że żadnych pism o skandalicznym zachowaniu prezesa nie widział.

- Owszem, sprawa była poruszana przez zarząd. Mówiono o tym, że kierowca był pijany, jednak trudno to stwierdzić, bo brak jakichkolwiek dowodów. Gdyby przyjechała policja i zbadała delikwenta, wszystko byłoby jasne - mówi naczelnik.

Według niego oskarżenia wysuwane pod adresem prezesa to efekt osobistej niechęci przewodniczącej komisji rewizyjnej do Sz.

Naczelnik zaprzecza, jakoby ktoś wykorzystywał samochód straży do własnych celów.

W URZĘDZIE NIE WIEDZĄ

Burmistrz Pasymia Lucyna Kobylińska twierdzi, że o sprawie dowiaduje się dopiero od nas i żadne pismo do urzędu gminy nie wpłynęło.

- Jestem zaskoczona. Uważam, że to jakieś gry polityczne i przedwyborcze. To niesmaczne. Mam wrażenie, że ktoś chce po prostu strażaków skłócić - mówi burmistrz i dodaje, że jeśli wpłynęłoby do urzędu stosowne pismo, sprawa na pewno byłaby rozpatrzona. Potwierdza to sekretarz gminy Pasym Kazimierz Oleszkiewicz.

Warto wspomnieć, że prezes Sz., jako kierowca straży, jest pracownikiem zatrudnianym przez Urząd Miasta i Gminy Pasym.

Sam zainteresowany stanowczo zaprzecza stawianym mu zarzutom i podtrzymuje tezę Lucyny Kobylińskiej o tym, że padł ofiarą przedwyborczej rozgrywki.

- Młynarski i inni obrabiają mi tyłek, choć nie mają żadnych dowodów. Ma to bezpośredni związek ze zbliżającymi się wyborami - mówi Janusz Sz. Dodaje, że jest rozgoryczony tą sytuacją.

- Praca w straży wymaga dobrej atmosfery i wzajemnego zaufania. Wobec tego, co się stało, nie będę się ubiegał ponownie o funkcję prezesa OSP, mam już tego dosyć.

Wybory nowego prezesa OSP Pasym zaplanowano na początek lutego.

Wojciech Kułakowski

2006.01.11