W Jedwabnie wciąż nie milkną echa niedawnego jubileuszu 100-lecia miejscowej OSP i nieobecności na nim proboszcza Józefa Misiaka. Wszystko przez to, że w przeddzień uroczystości, z kościoła wyniesiono sztandar gminnych straży. Baczni obserwatorzy jedwabieńskiej sceny nie mają wątpliwości, że cała sprawa to kolejna odsłona trwającej od lat wojny pomiędzy księdzem Misiakiem a wójtem Budnym.

Afera sztandarowa

NIESKUTECZNA DYPLOMACJA

Jubileusz 100-lecia Ochotnicza Straż Pożarna w Jedwabnie obchodziła w sobotę 18 października. Głównym punktem uroczystości była msza polowa odprawiona przed

miejscowym Urzędem Gminy. I choć uczestniczyli w niej licznie księża z sąsiednich parafii, kapelan wojewódzki straży oraz pastor z Pasymia, to zabrakło proboszcza z Jedwabna, ks. Józefa Misiaka. Mszę odprawiono nie w kościele, lecz pod gołym niebem, mimo przejmującego chłodu i ogólnie niesprzyjających warunków atmosferycznych. Dla każdego, kto zna jedwabieńskie realia nie było tajemnicą, że kryje się za tym zadawniony konflikt pomiędzy proboszczem a wójtem Włodzimierzem Budnym. Wydawać by się jednak mogło, że tak ważna dla lokalnej społeczności uroczystość każe im choć na chwilę zapomnieć o wzajemnych urazach i animozjach. Przed jubileuszem czynione były pewne zabiegi dyplomatyczne mające skłonić księdza Misiaka do wzięcia w nim udziału. Uczestniczył w nich dziekan, ks. Józef Grażul z Pasymia oraz radny Szczepan Worobiej.

- Obaj księża ustalili, że tuż przed mszą przy Urzędzie Gminy odbędzie się zbiórka w kościele. Ksiądz proboszcz miał pobłogosławić sztandar, a następnie zaplanowano przemarsz z nim przed urząd. Taki był warunek uczestnictwa księdza we mszy - relacjonuje Szczepan Worobiej.

JAK ZNIKNĄŁ SZTANDAR

Scenariusz ten nie został jednak zrealizowany. W przeddzień uroczystości odbył się pogrzeb nestora jedwabieńskich strażaków ochotników, Bolesława Matuszewskiego. Po jego zakończeniu z kościoła zniknął sztandar, który na co dzień jest tam przechowywany.

- Stało się to wbrew woli księdza proboszcza - twierdzi Szczepan Worobiej, sugerując, że sztandar wyniesiono z kościoła na polecenie wójta. - Wielkim ustępstwem ze strony księdza było to, że w ogóle zgodził się wziąć udział we mszy przed urzędem - podkreśla radny. W jego ocenie oszukano również dziekana Grażula, który zaangażował się w pokojowe załatwienie sprawy. Tymczasem komendant gminny OSP w Jedwabnie Krzysztof Nikadon zaprzecza, by strażacy wykradli sztandar na polecenie Włodzimierza Budnego. Nic nie słyszał też o żadnych ustaleniach pomiędzy dziekanem a proboszczem. Prezes OSP Jedwabno Jan Brzozowski przyznaje, że to on zabrał sztandar z kościoła na pogrzeb.

- Zawsze brałem z kościoła sztandar i ksiądz nigdy się temu nie sprzeciwiał - mówi Jan Brzozowski. Tłumaczy, że po pogrzebie nie odniósł sztandaru do świątyni, bo to by się nie opłacało, zważywszy, że impreza związana z jubileuszem odbywała się nazajutrz. Podobnie jak komendant Nikadon, nic nie wiedział o żadnej umowie pomiędzy dziekanem a proboszczem.

WÓJT NIE CHCIAŁ EKSCESÓW

Zarzuty dotyczące swojego rzekomego udziału w wyniesieniu sztandaru zdecydowanie odpiera wójt Budny.

- Nie mam z tym nic wspólnego. Sztandar wzięli strażacy, bo należy do nich - ucina wszelkie spekulacje. Dodaje, że ksiądz Misiak dostał zaproszenie na uroczystość i nie było przeszkód, by w niej uczestniczył. Nie zdecydował się na to, mimo że przed mszą udali się do niego inni księża z prośbą, by wziął w niej udział.

- Zamknął się u siebie i nawet ich nie wpuścił - relacjonuje Włodzimierz Budny. Dlaczego jednak, jako główny organizator imprezy, postanowił, że msza odbędzie się przed urzędem, a nie w kościele?

- Chciałem, żeby wszystko przebiegało bez ekscesów, a tych można się było spodziewać, gdyby mszę odprawiono w kościele - tłumaczy wójt.

PRZYKRA SPRAWA

Zamieszanie ze sztandarem to nie jedyny zgrzyt towarzyszący uroczystości. Udziału w niej odmówili strażacy z sąsiedniej Szuci, co wiele osób odebrało jako demonstrację przeciw wójtowi. W oficjalnym stanowisku przedstawionym nam przez Sławomira Ambroziaka, prezesa OSP Szuć czytamy, że powodem nieuczestniczenia w jubileuszu był „brak współpracy z jej organizatorem”.

- Na co dzień współdziałamy ze strażą z Jedwabna i cieszymy się z jej jubileuszu, ale z perspektywy ostatnich dni i zamieszania, jakie wokół tego wynikło, dobrze się stało, że nie wzięliśmy udziału w uroczystościach - podsumowuje prezes Ambroziak. Zniesmaczeni całą sprawą są także strażacy z Jedwabna.

- To bardzo przykre, że w porachunki pomiędzy wójtem a proboszczem wikła się nas - usłyszeliśmy od jednego z nich.

Ewa Kułakowska/Fot. E. Kułakowska