odcinek 190

Źle się dzieje w państwie polskim! – jęknął Jurek Toczek, spoglądając w telewizor, gdzie kryzys poganiał recesję i nawzajem, płacz się rozlegał powszechny banków, którym brakowało pieniędzy, firmy padały niczym złotówka przed dolarem, strajkowali nawet dostojni sędziowie, dając cenny przykład innym zawodom, wojsku groziła licytacja ostatnich jeszcze sprawnych czołgów za niespłacone zeszłoroczne długi, a policjanci prowadzili intensywne rozpoznanie co bardziej wydajnych miejsc pod kościołami, które zamierzali zaanektować po zapowiedzianych obniżkach pensji. Toczek szczęśliwie nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że lada moment sam znajdzie się w samym centrum zawieruchy, jakie znał co najwyżej z filmów z agentem 007 czy transmisji z obrad Sejmu.

Tymczasem…

W głęboko ukrytym przed niepowołanym okiem lokalu zebrał się zarząd zorganizowanej grupy towarzyskiej oficjalnie występującej pod szyldem Mazurskiego Konsorcjum Skrzypaczek. Dzielne te kobiety od lat uświetniały wszelkie imprezy oficjalne, towarzyskie i etnograficznie zaszczepione. Nie była to może ekstraklasa wielkich widowisk na miarę „Śląska” czy „ Mazowsza”, lecz tak krawiec kraje… Tylko nieliczni, naprawdę wtajemniczeni wiedzieli co kryje się za tą muzycznie osłoniętą fasadą. Niekwestionowanym liderem grupy od lat jest Magda ksywa „Magnesik” Przedziałek, oficjalnie – wiolonczela. Pierwsze skrzypce tuż za plecami liderki gra zwykle Ola „Krzywa” Wodniak, a dyscyplinę w firmie utrzymuje porażająca samą posturą Krysia „Kropelka” Grzebyk – na co dzień altówka. Pozostałe artystki to postacie równie barwne, od lat w świecie muzyki i nie tylko.

Tradycyjnie na początku spotkania „Kropelka” sprawnym spojrzeniem obrzuciła stroje zgromadzonych pań i z uzasadnioną dumą zameldowała:

- Białe kołnierzyki w komplecie! Nakrochmalone! – co w wolnym przekładzie z gangsterskiego slangu (kiep, kto się jeszcze nie domyślił co się naprawdę kryło pod tą muzyczną przykrywką) oznacza, że groźna przestępcza grupa gotowa jest do wykonania wszelkich, najbardziej niebezpiecznych poleceń swojej liderki.

- Niczego innego się nie spodziewałam! – pokwitowała meldunek „Magnesik” i obrzuciła ponurym wzrokiem koleżanki.

- Żadnych mi tu podśmiechiwań! – warknęła, gdy jednej z juniorek niezbyt udawało się zachowanie powagi na widok różowej haleczki wystającej spod przykrótkiego sweterka rozciągniętego na biodrach „Kropelki” i widocznej na tym tle kabury z potężnym Smith α Westonem w środku.

- „Krzywa”! Plan!

- Ooooo! – rozległo się ciche na szczęście, lecz wyraźnie radosne westchnienie. Paniom znudził się już dość długo trwający spokój i nudne w gruncie rzeczy występy w swojej sali albo na wyjazdach we wciąż tych samych okolicznych remizach, parafiach czy emdekach.

- To będzie skok stulecia – skromnie zaczęła „Magnesik” – skok, jakiego jeszcze w Mieszcznie, ba, na całych Mazurach dotąd nie było! Skok na władzę, a dokładnie na jej forsę!

W kącie starsza, doświadczona skrzypaczka, która w niejednym zespole już wycierała smyczki skrzywiła się z powątpiewaniem.

- Jaki tam skok, bidna ta władza przecież, każdy to widzi!

Wystarczyło lekkie zmrużenie podmalowanych oczu szefowej i rozległ się huk a potem melodyjny gwizd, gdy „Kropelka” spokojnie przedmuchiwała dymiącą jeszcze lufę rewolweru.

- Wynieść! – poleciła „Magnesik” i spokojnie rozpostarła plan na dyrygenckim pulpicie.

Po tym drobnym incydencie dalsze uzgodnienia szczegółów „wielkiego skoku” potoczyły się już bez zakłóceń. Gdyby Toczek wiedział jakie niebezpieczeństwo grozi kasie jego państwowej bądź co bądź firmy, z pewnością by tej nocy nie spał. Trzeba przyznać, że plan opracowany został perfekcyjnie w starym dobrym stylu gangsterskiego „rififi”!

- Szefowa musi mieć w środku wtykę! – z uznaniem szepnęła juniorka – trzecie skrzypce.

- Jak zawsze, jeszcze jej nie znasz – wydęła wargi kontrabas – wszystko dopracowane do końca! „Magnesik” w duchu zadowolona z uznania udawała, że nie słyszy. Tolerancja dla pochlebstw jest słabością większości wielkich ludzi.

- Patrzmy dalej – kontynuowała prezentację planu – tu, w tej szafie będą pieniądze przeznaczone na zakup nowych skrzypiec. Duuuuuża kasa! Tym się zajmę osobiście – skromnie uśmiechnęła się – przypomnę sobie stare dobre czasy.

- Dalej – pałeczka dyrygenta wskazała na planie kolejne pomieszczenie – w tej kasie będzie forsa na smyczki i stojaki do nut. Ciężka sprawa! „Kropelka”, to coś dla ciebie!

- Zrobi się szefowo – uśmiech „Kropelki” mógł doskonale zamrozić już teraz szampana przewidzianego na oblewanie udanej akcji.

- Tutaj trzeba będzie pomyśleć, bez pośpiechu, tak zamotać kwity, żeby przez sto lat nikt się w nich nie połapał, a przekaz podpisany przez kogo trzeba trafił pod właściwy adres, czyli do nas. „Krzywa” – to robota dla ciebie i dobierz jeszcze ze dwie młode. Niech się uczą!

Juniorki miały dość niewyraźne miny. - Taki skok z „Kropelką”, z klamką w garści to jest coś, a nie żmudne motanie w papierach, które je czekało.

- Nie płaczcie dziewczynki – pocieszyła je „Magnesik” – prawdziwa forsa jest właśnie tutaj, przyszłość przed wami!

Żmudne omawianie i doprowadzanie do perfekcji kolejnych elementów przestępczej układanki trwało jeszcze dobrych kilka godzin. Na koniec zgrano czas na zegarkach wszystkich skrzypaczek.

Postacie w ciemnych kapturach ruszyły do akcji dokładnie kwadrans po północy. Jak w dobrze zgranym zespole, można powiedzieć śpiewająco po kolei realizowały elementy planu. Niczego nie pozostawiono przypadkowi, wszystkie środki przeznaczone przez najbliższy rok na działalność Mazurskiego Konsorcjum Skrzypaczek zniknęły bez śladu. Następnego dnia wielkie tytuły mazurskiej prasy głosiły: „Wielki skok na kasę w Mieszcznie!”

Marek Długosz