Zbliża się trudny okres dla bezdomnych zwierząt w Szczytnie. Po wakacjach czworonogów w schronisku zawsze przybywa, placówka jest przepełniona ale na szczęście mieszkańcy chętnie decydują się na adopcję i ... nie żałują.

Nasze Cztery Łapy

PRAWIE JAK W DOMU

- Schronisko jest obecnie tak przepełnione, że praktycznie nie ma wolnych miejsc. Ale jeśli zajdzie taka potrzeba, to przygarniamy bezdomnego zwierzaka - mówi Maria Rogalska, pracownik schroniska.

Aktualnie w schronisku „Cztery Łapy” znajduje się 87 kotów i 209 psów. W samym sierpniu trafiło tu ich aż 41. Na szczęście mieszkańcy dosyć chętnie adoptują bezpańskie zwierzaki.

- W przeciwnym razie schronisko już dawno pękłoby w szwach – przyznaje Maria Rogalska.

Osoby, które zdecydowały się przygarnąć czworonożnego przyjaciela są przeważnie zadowolone i dzwonią z podziękowaniami. Do wyjątków należą sytuacje, gdy ludzie oddają z powrotem pupila, tłumacząc to tym, że ten skomli, piszczy czy nie potrafi się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu. Zdarzają się także takie przypadki, że pies sam ucieka od nowego właściciela i następnego dnia stoi pod bramą schroniska. Podobne sytuacje są jednak sporadyczne. Los kotów w schronisku jest nieco smutniejszy niż psów. Kotki nie są tak chętnie adoptowane, jak one.

Pracownicy schroniska troszczą się o to, by czworonogi trafiły na dobrych opiekunów: utrzymują z nimi kontakt oraz jeżdżą na kontrole.

- Jeśli ktoś nie spełnia warunków, dajemy mu pouczenie – mówi Maria Rogalska. – Jeśli to nie pomaga, z powrotem zabieramy psa, zdarza się tak jednak bardzo rzadko.

NIEZASTĄPIONA POMOC

Ze schroniskiem współpracuje dosyć dużo wolontariuszy, którzy pomagają przy rozmaitych pracach związanych z utrzymaniem porządku: czyszczą boksy, karmią zwierzaki, a także bawią się z nimi na rozmaite sposoby. W większości są to ludzie młodzi, jednak „Cztery Łapy” mają także dorosłą wolontariuszkę – Sylwię Warczak-Chojnacką.

- Pani Sylwia kilka lat temu przyprowadziła do nas suczkę z dworca – wspomina Maria Rogalska. – Od tamtej pory często nas odwiedza i pomaga z zaangażowaniem.

Wolontariuszami mogą zostać nawet dzieci, oczywiście za pisemną zgodą rodziców. Taka pomoc nie jest zobowiązująca, wolontariusze przychodzą wtedy, kiedy im pasuje podczas godzin urzędowania pracowników schroniska.

- Mamy też tzw. przyjaciół schroniska: kilka małżeństw z Warszawy kupuje karmę dla kotów - i są to dobre karmy z najwyższej półki – cieszy się Krystyna Lis, inspektor w Wydziale Gospodarki Komunalnej UM w Szczytnie.

Pomocy udziela także młodzież szkolna, która wraz z nauczycielami organizuje kampanie propagujące adoptowanie bezpańskich psów.

- Niedawno w MDK-u uczniowie zorganizowali zbiórkę pieniędzy na schronisko, uzbierano niecałe 100 złotych – mówi Krystyna Lis. Dodaje, że uzyskane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczone na zakup materiałów na budy, których ciągle brakuje.

Schronisko „Cztery Łapy” otrzymało także pomoc rzeczową w postaci wszelkiego rodzaju karmy dla kotów. Taką zbiórkę zorganizowano podczas sierpniowego festynu w miejscowości Kot.

ZIMA TUŻ-TUŻ

Wielkimi krokami zbliża się sezon zimowy. Czy schronisko specjalnie przygotowuje się na ten okres?

- Kładziemy słomę do bud, poza tym zawieszamy materiałowe osłonki na wejścia do nich – tłumaczy Maria Rogalska.

Przygotowując się na trudny sezon, schronisko już od lata gromadzi suchą karmę, która jest podawana zwierzętom oprócz gotowanego jedzenia.

- Sucha karma pochodzi tylko z darowizn. Tych nam nie brakuje. Jest taki modny zwyczaj, że państwo młodzi piszą na zaproszeniach, żeby zamiast kwiatów przynosić karmę dla zwierzaków – cieszy się Krystyna Lis. W tym roku odnotowano kilka takich przypadków - karmy z wesel było naprawdę sporo.

Koce, poduszki i stare kołdry najbardziej potrzebne są natomiast kotom.

ONI SIĘ ZDECYDOWALI

O tym, że warto zaadoptować zwierzaka ze schroniska, przekonali się ci, którzy postanowili dać dom czworonożnym pupilom. Wszyscy deklarują, że są bardzo zadowoleni ze swoich pociech oraz zachęcają, by inni zrobili to samo. Anna Zaniewska-Taradejna przygarnęła Szybciora rok temu.

- Mój kolega prawie potrącił tego pieska i zapytał, czy może go przywieźć, bo nie ma z nim co zrobić – wspomina pani Ania. – Zgodziliśmy się i piesek przenocował u nas.

Przyznaje, że starała się go ignorować, by się do niego zbyt nie przywiązać. W poniedziałek pies trafił do schroniska. Już w piątek jednak nie wytrzymała i poszła zabrać Szybciora z powrotem do domu.

- To wyjątkowo mądra psina. Raz szukaliśmy go między blokami, gdy zgubił się podczas spaceru. Okazało się, że Szybcior już dawno czekał pod domem – mówi Anna Zaniewska-Taradejna.

Pani Ania podkreśla, że psy ze schroniska są wyjątkowo wierne i czują, że ktoś zrobił im dużą przysługę. W podobnym tonie wypowiada się Jerzy Smulski, który trzy tygodnie temu zaadoptował suczkę Sabę.

Szybko się zaaklimatyzowała w nowym otoczeniu i, jak sam przyznaje, nie sprawiała żadnych problemów.

- Teraz buduję dom w Linowie, będę miał więcej miejsca i kto wie… może wezmę ze schroniska kolejnego psiaka – mówi pan Jerzy.

Ze swojego czworonożnego pupila zadowolona jest także Grażyna Puławska. Suczkę Lunę zaadoptowała półtora roku temu. Kiedy psina przebywała jeszcze w schronisku była niedostępna i bojaźliwa. To dlatego, że Luna wychowała się w lesie. Pani Grażynie spodobała się do tego stopnia, że postanowiła ją wziąć. Tym bardziej, że Luna miała iść do uśpienia, gdyż była w schronisku agresywna w stosunku do innych psów.

- Luna miała ciężkie przeżycia, dlatego jest trochę płochliwa. Bardzo ją jednak kocham, jest po prostu przesympatyczna – mówi pani Grażyna.

Dodaje, że suczka idealnie nadaje się do pilnowania podwórka, gdyż nikogo obcego nie wpuści.

- Akceptuje tylko mnie, mojego męża i dzieci – stwierdza Grażyna Puławska.

Podkreśla, że gdyby miała większe podwórko, wzięłaby nie tylko jednego psa, bo szkoda jej tylu bezpańskich psiaków. Jednocześnie apeluje do innych, by nie bali się brać do adopcji zwierząt ze schroniska.

Karolina Jadanowska/Fot. M.J.Plitt