DOMOROŚLI HYDRAULICY

Nocne (i nie tylko) rozróby

Z 20 na 21 listopada około północy jacyś chuligani zabawili się w hydraulików i rozkręcili na maksa hydrant stojący na ul. Ogrodowej, tuż pod drzwiami apteki. Wiadomo, w hydrancie ciśnienie panuje spore, to i lały się wodne strugi na obie strony, w tym w kierunku drzwi apteki - fot. 1. Nim „Kurek” zainterweniował w straży pożarnej, ktoś już wcześniej ją zaalarmował, tak że krótko po północy hydrant został zakręcony i na szczęście do podtopienia apteki oraz sąsiadującej z nią redakcji nie doszło.

OBALONE BARIERKI

Inna nocna rozróba, o jeszcze bardziej niebezpiecznym charakterze miała miejsce w nowo otwartym parku nad małym jeziorem. Tam w ubiegłym tygodniu przekopano jezdnię drogi prowadzącej do garaży i bloków położonych na tyłach nowej siedziby PZU. Robotnicy oznakowali należycie wykop z obu jego stron, stawiając odpowiednie barierki ostrzegawcze - fot. 2.

Niestety, kiedy zaczęło się ściemniać jacyś rozwydrzeni wandale przewrócili barierkę stojącą od strony ul. Żwirki i Wigury - fot. 3.

- Kiedy nadeszła noc, ostrzegawcze znaki wymalowane na barierce stały się niewidoczne, wskutek czego ów leżący na jezdni element wyglądał w świetle samochodowych reflektorów na jakąś porzuconą deskę - relacjonował „Kurkowi” Janusz P., który zmierzał tędy samochodem do domu. Mieszka on przy remontowanej ul. 1 Maja. Przejechał zatem obok rzekomej deski a wykop zauważył dopiero w ostatniej chwili. Tylko dzięki temu, że auto było nowe i z bardzo sprawnymi hamulcami zdołał zatrzymać się w porę. Każdy inny model wozu, jak nam powiedział, zapewne wpakowałby się do wykopu.

Ten na szczęście nie był głęboki, najwyżej na jakieś 0,5 m, ale dla zwykłego samochodu osobowego to i tak aż nadto. Wpadłby zapewne w większe tarapaty niż pechowy samochodziarz, który wyjeżdżał z garaży położonych na bagnach w remontowaną ul. 1 Maja. Czym skończyła się ta niby z pozoru banalna czynność, mogą Szanowni Czytelnicy obejrzeć na kolejnym zdjęciu - fot. 4.

DZIURA POD PROGIEM

Nie była to jedna jedyna tego dnia przygoda, jaka spotkała mieszkańca Szczytna na tej ulicy. Kawałek dalej, tuż pod drzwiami wiodącymi do sklepu należącego do Wiesławy Enerlich, robotnicy wykopali spory dół i ani wejść, ani wyjść z tej placówki - fot. 5.

- Robotnicy wpadli rano do sklepu i powiedzieli, że będą budować nową studzienkę telekomunikacyjną - relacjonował nam współwłaściciel sklepu Władysław Kozioł. Nie przyszło mu na myśl, że chcą to zrobić tuż pod drzwiami, więc wyraził zgodę. Kiedy jednak zorientował się co się dzieje, że sklep został odcięty od klienteli, ostro zaprotestował. W sukurs pospieszyła mu małżonka, no i robotnicy zaprzestali swojego dzieła. Zasypali dół, na powrót ułożyli płytki i tyle było ich widać. Pojawili się dopiero drugiego dnia i zaczęli znowu budować nową studzienkę, ale tym razem dużo dalej od sklepowego wejścia - fot. 6 (element zaznaczony żółtą strzałką). Czy nie można było zrobić tak od razu? Przecież zwykły ludzki rozsądek podpowiada, że nowe usytuowanie jest dużo lepsze.

- Kierujemy się wytycznymi zawartymi w projekcie - powiedział nam szef budowy Rafał Jóźwik. Wykonawca nie może zmieniać dowolnie położenia nawet tak błahego, wydawałoby się elementu, jakim jest studzienka telekomunikacyjna. Jednak w tym przypadku, faktycznie, nowe jej usytuowanie jest wygodniejsze tak dla właścicieli sklepu, jak i jego klienteli. W sąsiedztwie nie było na szczęście innych kabli czy mediów, więc taka zmiana była możliwa. Nie obyło się jednak bez porozumienia z Telekomunikacją Polską S.A., co trochę potrwało i dlatego studzienkę wykonano dopiero drugiego dnia.

EGIPSKIE CIEMNOŚCI

Wczesnym rankiem, o godz. 5.25 ze stacji Szczytno rusza pociąg do Olsztyna, w jakiś czas potem przyjeżdża szynobus z Pisza. Ba, pasażerowie obu tych linii nie są jednak traktowani jednakowo. O ile peron skierowany na Olsztyn pozostaje rzęsiście oświetlony (nowe latarnie postawiono rok temu), o tyle strona skierowana na Pisz tonie w iście egipskich ciemnościach. Zatem podróżni zmierzający do Olsztyna mają jasno, zaś ci z Pisza muszą błądzić po omacku, co w przypadku poruszania się po peronie jest przecież bardzo niebezpieczne.

- Dlaczego tak się dzieje? - zapytują nas poirytowani pasażerowie. „Kurek” w poszukiwaniu włącznika peronowych świateł udał się do nastawni położonej przy ul. Łomżyńskiej, ale jak dowiedzieliśmy się nie stąd odbywa się sterowanie latarniami. Włącza je i wyłącza sterownik zmierzchowy, ale... jest jedno drobne „ale”. Oświetlenie części peronu od strony Pisza zostało wyłączone na trwałe, gdyż tak zdecydowała firma utrzymująca obie te linie (do Olsztyna i Pisza), czyli „PKP Przewozy Regionalne” sp. z o.o., no i wskutek tego mamy to, co mamy - połówkowe oświetlenie peronu. Podyktowane jest to względami oszczędnościowymi.

JESIENNE LIŚCIE

Nadeszła jesień, wraz z nią miejskie drzewa pogubiły liście no i jest nowy kłopot. Coś trzeba bowiem z nimi zrobić, czyli zgrabić i wywieźć. Sprawa niby banalnie prosta, ale są z tym problemy, m. in. pod blokiem przy ul. Piłsudskiego. Tuż przy nim stoi domek transformatorowy, a wokół niego, jak się dowiadujemy, liści wala się co niemiara. Leżą one nie tylko pod tym elektrycznym obiektem, ale i na chodniku.

- Prawie codziennie padają deszcze, wkrótce spadnie śnieg i wówczas pod nogami mieszkańców zachrzęści liściasta breja, w której będą grzęznąć po kostki - skarżyła się „Kurkowi” jedna z mieszkanek tego bloku.

* * *

Kiedy „Kurek” zjawił się na miejscu, śmieci z chodnika zostały akurat przepchnięte w kierunku domku transformatorowego, ale rzeczywiście ich kupa była imponująca - fot. 7. Nie wywieziono ich od razu, bo powstał dylemat kto je ma stąd usunąć, czy służby miejskie, czy też spółdzielniane, bo domek z transformatorem stoi na działce nienależącej do spółdzielni „Odrodzenie”.

Opisywane wydarzenia miały miejsce w ubiegłym tygodniu, wtedy też dowiedzieliśmy się u administratora opisywanego bloku, że jeśli liście wkrótce nie znikną, nie ogladając się na innych, da on polecenie wywiezienia ich firmie, którą zatrudnia do spraw porządkowych. Ba, od tego czasu minął tydzień z okładem, a liście jak leżały pod domkiem transformatorowym, tak leżą do dzisiaj (21 XI).

NIE DAĆ SIĘ ZASKOCZYĆ

Śnieg, jak zapowiadają służby meteorologiczne, ma spaść już wkrótce i to dość obficie. Ciekawe, czy jak co roku, także i w tym kolejny raz dadzą się zaskoczyć drogowcy. Służby miejskie - chyba nie. Już z początkiem drugiej dekady listopada przy głównym miejskim trakcie, czyli ul. Polskiej ustawiono specjalne płotki - fot. 8. Spełniają one zadanie wielorakie - nie tylko chronią przed nawiewaniem śniegu na chodnik, ale przede wszystkim nie dopuszczają do zasolenia chodnikowych rabatek w trakcie wysypywania jezdni mieszanką solno-piaskową. Przy okazji jest to też bariera dla spalin i innych nieczystości pochodzących z przejeżdżających tędy samochodów.