W najbliższą niedzielę, czyli 19 marca, minie 5. rocznica śmierci naszego redakcyjnego Kolegi, Marka J. Plitta.

To już pięć latCzłowieka, który przeszło 30 lat temu „Kurka” współzakładał i bez którego to pismo przez ponad ćwierć wieku trudno było sobie wyobrazić. Takich cegiełek budujących nasz najpierw dwutygodnik, a potem tygodnik znaleźć można niemało. Jedną z nich niewątpliwie była „Kronika Prowincjonalna” redagowana przez Marka od lat 90. ubiegłego wieku. Co tydzień przygotowywał zbiór krótkich zazwyczaj tekstów okraszonych dokumentacją fotograficzną. Opracowanie kolejnej odsłony rubryki, wymagało spostrzegawczości i niejednokrotnie czasochłonnego objeżdżania bezdroży (tych najbardziej prowincjonalnych) naszego powiatu.

Choroba zaatakowała podstępnie, a jej skutki sprawiły, że w pewnym momencie Marek nie mógł już kontynuować swojej dziennikarskiej pracy. Ostatnie teksty tworzące „Kronikę” ukazały się 2 listopada 2017 roku. Gdy się je dzisiaj czyta, nie widać zupełnie znaków tego, że ktoś podobnych materiałów nie przygotuje już nigdy. Ostatnia „Kronika” Marka uświadamia, jak szybko zmienia się nasza rzeczywistość. W rzeczonym odcinku była mowa o wiceburmistrzu Krzysztofie Kaczmarczyku (szczycieńskie władze się zmieniły), gimnazjalistach chodzących ulicą Sportową (nastąpiła reforma szkolnictwa) proboszcz z Faryn, który służy już w innej parafii, czy muralach wykonanych przez Andrzeja Cisowskiego i Andrzeja Zawrotnego. Obaj artyści przedwcześnie zmarli – podobnie jak Marek.

Po Marku zostały wspomnienia, archiwalne teksty i zdjęcia – wśród nich to znajdujące się w redakcyjnym miejscu pamięci (fot. 1).

 

TO I OWO O PRZYSŁOWIACH

Przysłowia są mądrością narodów. Teoretycznie z taką mądrością polemizować nie wypada, ponieważ to sprawa uświęcona tradycją, ale jednak spróbujemy. W marcu imieniny mają solenizanci, których święto skojarzono meteorologicznie z końcem zimy. Nieprzypadkowo zresztą – wszak w tym miesiącu w naszej strefie klimatycznej rozpoczyna się wiosna. Inna rzecz, że Polska była i jest krajem całkiem sporym, stąd klimat mamy często niejednolity. W minioną sobotę w Szczytnie gościliśmy wykonawców z Wileńszczyzny, którzy wystąpili z koncertem Kaziuki-Wilniuki. To oczywiście nazwa odwołująca się do imienin Kazimierza, obchodzonych m.in. 4 marca. Główny termin wyznacza data śmierci królewicza Kazimierza (późniejszego świętego), syna Kazimierza Jagiellończyka. Charakterystyczna podobizna królewicza (z dwiema prawymi rękami), której oryginał znajduje się w katedrze wileńskiej, witała przy wejściu do MDK-u (fot. 2). Przyczynę pojawienia się na obrazie dwóch prawych rąk (trzymających lilię) tłumaczą legendy, ale nie na tym mieliśmy się skupić. Imieniny Kazimierza skojarzono z kilkoma prowiosennymi przysłowiami. Wśród znajduje się takie: W dzień Świętego Kazimierza zima do morza zmierza. Dwa tygodnie temu pogodę mieliśmy jeszcze z lekka zimową i owo zmierzanie trudno było dostrzec. Zima dokądś tam zmierzała w piątek 10 marca, gdy jednego dnia przyszła i od razu miała zamiar odejść. Po południu wszystko szybko zaczęło się rozpuszczać – tak energicznie, że bezwzględnie obnażony został stan co najmniej niektórych szczycieńskich ulic. Taką na przykład ul. Pasymską aż strach było iść – wąski chodnik (z drugiej strony pokryty breją) i pełno kałuż (fot. 3) , po których zmotoryzowani niekiedy musieli przejeżdżać, ochlapując pieszych. Wkrótce przymroziło i na ulicach czy chodnikach zrobiło się niebezpiecznie. Można odnieść wrażenie, że z powodu wyższych cen przygotowano na ten sezon mniejsze zapasy soli i piasku…

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.