Młodzi absolwenci zawodówek zasilają szeregi bezrobotnych. Pracodawcy wymagają od nich długiej i owocnej praktyki

oraz znajomości nowoczesnych urządzeń. Tego, jak się okazuje, szkoły nie mogą im zapewnić.

Zawodówka fabryką bezrobotnych

FACHOWCY BEZ FACHU

19-letni Adam ze Szczytna od dzieciństwa interesował się motoryzacją. By zostać mechanikiem samochodowym, postanowił uczęszczać do szkoły zawodowej na wybranym kierunku. Po jej ukończeniu przez rok nie mógł znaleźć pracy w wyuczonym zawodzie, choć gazety i tablice informacyjne w urzędzie pracy pełne były odpowiednich dla niego ogłoszeń. Gdy tylko pracodawcy zorientowali się, że mają do czynienia ze świeżo upieczonym absolwentem zawodówki, kiwali przecząco głowami. Życie okazało się brutalne. Dlaczego?

- Mówili mi wprost, że nie chcą zatrudniać niedouczonych fachowców - opowiada młody mechanik.

W lipcu 2008 roku liczba młodych bezrobotnych po szkołach zawodowych, zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy w Szczytnie wynosiła 129 osób. Justyna Jedynak, absolwentka ZS nr 1 w Szczytnie przypuszcza, że jest ich znacznie więcej:

- Ludzie nie chcą się rejestrować, bo wiedzą, że to nie ma sensu. Sama byłam w takiej sytuacji, kiedy pracodawcy nie chcieli nawet ze mną rozmawiać. Zrozumiałam, że muszę uczyć się dalej i zdać maturę.

WIELE PRZYCZYN

W pracowniach szczycieńskich szkół uczniowie często szkoleni są na przestarzałych urządzeniach, które pamiętają jeszcze czasy PRL-u. Placówek nie stać na zakup nowych.

- Brakuje nam nowoczesnych urządzeń, jakimi posługują się obecnie zakłady w całym kraju - przyznaje wicedyrektor ZS nr 2 w Szczytnie Dariusz Napiórkowski.

Przyczyna tkwi także w nieodpowiednio realizowanych szkoleniach. Przed przyjęciem praktykanta do zakładu szkoła podpisuje z pracodawcą umowę zawierającą cały wymagany tok nauczania. Zazwyczaj jednak nie jest on w pełni realizowany.

- Praktykantom, zamiast wdrażać ich do pracy, każe się robić porządki lub parzyć kawę - mówi pracownik jednego z okolicznych ośrodków wypoczynkowych.

Wicedyrektor Napiórkowski zapewnia, że szkoła podpisuje umowy tylko ze sprawdzonymi pracodawcami, którzy rzetelnie je realizują. Przyznaje jednak, że właściciele często boją się odpowiedzialności, przez co rezygnują z powierzania uczniom trudniejszych zajęć.

Dyrektor ZS nr 1 w Szczytnie Elżbieta Fiebig dodaje, że problem tkwi także w kwartalnym systemie nauczania przedmiotów zawodowych. Uczeń klasy zawodowej, który zdobywa wiedzę praktyczną systematycznie na lekcjach jest lepiej przygotowany do zawodu, niż absolwent klasy wielozawodowej. Ci kształceni są w systemie ogólnokształcącym, a przedmioty praktyczne przerabiają kwartalnie.

- Całoroczną pracę uczniów klas zawodowych ich rówieśnicy na wielozawodowym kierunku muszą nadrobić w miesiąc. Są więc z góry skazani na uboższy staż - wyjaśnia dyrektor Fiebig.

POWIAT SZUKA LEKARSTWA

Szkolnictwo zawodowe wymaga gruntownych zmian. Czy uczniowie mogą liczyć na pomoc szczycieńskich samorządowców? Starosta Jarosław Matłach zapewnia, że problem jest mu dobrze znany. Wielokrotnie kierował pisma do ministerstwa w sprawie zmian w systemie kształcenia. Sądzi, że równy podział finansów między licea ogólnokształcące a zawodówki jest dla tych drugich bardzo niekorzystny:

- Każdy kierunek wymaga innych maszyn i narzędzi, często niebywale kosztownych. Są one niezbędne do tego, by młodzi absolwenci mogli sprostać wymaganiom rynku.

Za największy problem uważa jednak źle opłacanych nauczycieli zawodu.

- Fachowcy z wieloletnim stażem nie mogą pracować za półtora tysiąca złotych, bo wyższe zarobki proponują im w niemal każdym zakładzie czy przedsiębiorstwie - tłumaczy.

Radosław Grosfeld/Fot. archiwum